Fotoradary: dyskusja w oparach absurdu

No i dzieje się: nawet ci rozsądni politycy, eksperci i dziennikarze potracili poczucie rzeczywistości po ogłoszeniu przez ministra Nowaka hasła „wiecej fotoradarów”. Rząd oskarżany jest o „skok na kasę” i „łupienie obywateli”.

Bardzo lubię i cenię redaktora Lisa, ale nie zapomnę mu szybko zacietrzewienia, z jakim atakował słabo broniącego się ministra w swoim programie w TVP2.
Chciałem na ten temat napisać długi wywód, dlaczego jestem za pomysłem rządu. Ale ograniczę się do prostej argumentacji:
– ograniczenia szybkości na drogach to część prawa, którego ma się obowiązek przestrzegać
– fotoradary to jedyna (a w każdym razie najbardziej skuteczna) metoda systematycznego wykrywania wykroczeń przeciwko temu prawu
– zastosowanie dużej ilości fotoradarów wydaje się być jedynym rozwiązaniem, bo pojedyńcze są nieskuteczne
– jesli argumentem przeciwko fotoradarom ma być „nadmierna kontrola”, to czy wyłapywanie złodziei i morderców to skutek także „nadmiernej” czy „skutecznej” kontroli? może także zrezygnować z kosztownego przecież procesu łapania złodziei, sądzenia i utrzymywania więzień?
– jest bardzo skuteczny sposob na uniknięcie zasilania budżetu z tytułu kontroli radarowej: przestrzegać ograniczeń szybkości (przy okazji także nie pić przed jazdą, nie przejeżdżać na czerwonym świetle, zatrzymywać się przed znakiem „stop” i dużo innych)

W Polsce jeździ się mało dynamicznie, rusza się spod świateł wręcz ślimaczo, powodując niepotrzebne korki – ale za to bardzo szybko (jak juz się taki matoł rozpędzi). Nie zwraca się uwagi na żadne przepisy, jesli nie pasują do „planu jazdy”.

Na drogach giną tysiące ludzi, w tym dzieci. Czas z tym skończyć i dobrze, że rząd się za to zabrał. Chciałbym także, żeby zabrał się skutecznie za pijaków za kierownicą, bo kiedy słyszę w TV o ponad tysiącu zatrzymanych nietrzeźwych kierowcach w ciągu weekendu, nasuwa mi się pytanie „na ilu skontrolowanych” i przechodzą mnie ciarki, kiedy sobie wyobrażam odpowiedź.
Chciałbym jednak ją poznać i dowiedzieć się, czy rząd ma jakiś plan także na walkę z pijaństwem za kierownicą.

P.S. To, czy radary są ustawiane we właściwych miejscach oraz uzasadnienie ograniczenia szybkości w danym miejscu, to zupełnie inna dyskusja i nie należy wrzucać jej do tego samego worka. Oczywiście należy fotoradary stawiać przede wszystkim w miejscach „niebezpiecznych”, ale także i w innych – dopóki drogowi idioci nie nauczą się jeździć tak, jak robi się to w krajach ‚cywilizowanych”, czyli stosując się do przepisów ruchu drogowego.
W międzyczasie niech zasilają budżet.

P.S. 2 „zła jakość dróg”, „warunki pogodowe” etc. NIGDY NIE SĄ PRZYCZYNAMI WYPADKÓW, tylko ich okolicznościami. Wypadki powodują ludzie, którzy nie umieją, lub nie chcą, dostosować się do jakości drogi i pogody.

P.S. 3 Kontrole szybkości z helikopterów, nieoznakowanych samochodów policyjnych i fotoradarów nawet na autostradach w Szwecji widziałem juz w latach osiemdziesiątych i nie wzbudzały „oporu społeczeństwa”, a wprowadzenie fotoradarów i drakońskich kar/mandatów zmniejszyło ogromnie liczbę rannych i zabitych we Francji – to tak do przemyślenia…

Ten wpis został opublikowany w kategorii media, Moje opinie, polityka i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

16 odpowiedzi na „Fotoradary: dyskusja w oparach absurdu

  1. Piotr Aquarius pisze:

    Sama prawda. Dodałbym tylko co trzeba jeszcze zmienić: 1. System szkolenia przyszłych kierowców- to nie może być podchwytliwa szarada testów aby złapać na haczyk złej odpowiedzi ale przede wszystkim nauka dobrego opanowania prawidłowej jazdy i znajomosci przepisów, 2. Audyt ustawienia znaków drogowych na polskich drogach bo jest z tym masakra.

    • odyseja1948 pisze:

      Właśnie, mógłbym pisać kilkadziesiąt stron…nauka jazdy w Polsce to nauka parkowania, samochody „L” jeżdżą max. 30km/h, potem kierowca się kompletnie gubi w normalnym ruchu, na trzech pasach obok siebie stają pod światłami trzy samochody z przyspieszeniem rzędu 25sek do 100km/h, tzn. ich kierowcy takie mają ;-),
      nie umieją wykorzystać kończącego się pasa, tylko stoją w 500 m kolejce, robiąc 2 km korka z tyłu, blokują skrzyżowania, są specjalistami od blokowania rond, nie dociera do nich, że płynność ruchu to podstawa – bez tego każde miasto się zakorkuje i trzeba robić wszystko, żeby było płynnie, jadą lewym pasem wolniej niż ruch na pozostałych dwóch, zmieniają pas hamując, zamiast przyspieszać… mogę tak w nieskończoność – nigdy nie wiedza co się dzieje z tylu!
      przeciętny polski kierowca nie ma kompletnie żadnego wyczucia odległości i szybkości zbliżającego się pojazdu…ale jak juz się rozpędzi, to łamie wszystkie ograniczenia szybkości
      horror!

      • Piotr Aquarius pisze:

        I jedna jeszcze rzecz szalenie istotna: nasi kierowcy nie używają kierunkowskazów do sygnalizowania zamiaru manewru ale włączają dopiero gdy już ten manewr wykonują! Dalej: po skręcić w lewo w dwupasmowkę nagminne zjeżdżanie odrazu na prawy pas, itd, itp.
        Z rondem to też dobry przykład nieumiejetnosci płynnego włączania się do ruchu. Ale skąd mają to wiedziec i umieć jak nie uczy sie tego na kursach o debilnym programie nauczania i potem egzaminowania.

        • odyseja1948 pisze:

          Z całym szacunkiem, ale wydają mi się tez wyjątkowo odporni na naukę. Przecież jeżdżą po kilkanaście lat i tylko gorzej, zamiast lepiej. Większość kompletnie nie rozumie logiki prowadzenia samochodu i jazdy w różnych rodzajach ruchu. Nie chcę wymagać za dużo, ale mając 16 lat podkradałem rodzicom wartburga 1000 i odwoziłem moją dziewczynę do domu, nie miałem żadnych problemow z ruchem. Zdałem 2 lata później na prawko na warszawie typu garbus (z dwuosobowa kanapa z przodu) ;-).
          Wydaje mi się, że jest coś nienormalnego tutaj z kierowcami. Tak idiotycznych grupowych zachowań na drogach nie można spotkać w Europie, a przynajmniej północnej. Zarówno łamanie przepisów, chamskie zachowania jak i po prostu brak „drygu” do prowadzenia auta.
          Zgadzam się, że nauka jazdy jest beznadziejna, ale do cholery, można się nauczyć samemu, jesli się jest cokolwiek „kumatym”. Ja się nauczyłem patrząc jak rodzice prowadzą.

  2. luznezapiski pisze:

    Głównym celem akcji z radarami jest gotówka, która ma wpłynąć do budżetu – i to jest problem. Gdyby pieniądze były przynajmniej na drugim miejscu wyglądałoby to inaczej.
    Skąd takie przekonanie ?
    1.Mieszkam w Krakowie w Nowej Hucie, gdzie kierowcy regularnie szaleją na osiedlowych uliczkach, a na skrzyżowaniu obok dochodzi do poważnej stłuczki przynajmniej raz na kilka miesięcy – nie ma tu żadnego radaru.
    2.Kilkunastu moich znajomych zapłaciło mandaty za szybkość – są to kierowcy z co najmniej 20-letnim doświadczeniem, którzy nigdy nie mieli nawet stłuczki, nie mówiąc o wypadku. Wiem, że jeżdżą ostrożnie, bo wielokrotnie jeździłem z nimi.

    Jednak postawienie radaru na osiedlu czy w pobliżu szkoły nie przyniesie takich zysków jak na ruchliwym odcinku gdzie kierowcy mogą jechać szybciej bez zagrożenia dla pieszych.

    Generalnie cały system nie służy tworzeniu „dobrych zachowań” ani wychowywaniu kierowców. Zrozumiałbym, gdyby ktoś powiedział – musimy zarobić na to żeby postawić radar koło szkoły czy na osiedlu – ale nikt tego nie robi. Raczej upierają się, że nie chcą zarabiać na radarach. To też jest denerwujące i budzi złość. To niech przekazują te pieniądze jakiejś fundacji albo ofiarom wypadków.

    • odyseja1948 pisze:

      No własnie uważam, że się Pan myli. Ale nawet gdyby tak było – to są to dwa różne tematy. Innym tematem jest przestrzeganie przepisów, a zupełnie innym ich tworzenie, czyli w tym wypadku lokalizacja fotoradarów. Nie wolno tych dwóch rzeczy łączyć.
      Przecież jest jasne, ze nikt nie myśli inaczej, niż żeby były rozsądnie postawione.
      Ale także uważam, że w Polsce powinny stać gęsto jak drzewa, bo kierowcy o tak niskich umiejętnościach w ruchu drogowym stanowią olbrzymie zagrożenie dla siebie i innych i muszą być zmuszeni do ograniczenia szybkości. Sami nie potrafią zachować się rozsądnie, o czym świadczy horrendalna ilość rannych i zabitych.
      Zaręczam Panu, że gdyby fotoradary stały co 200 m, nikt by nie płacił mandatów, budżet nic by z tego nie miał, a kilkaset dzieci nie leżałoby co roku w świeżych grobach 😦
      Wtedy ruch drogowy wyglądałby tak jak w Anglii czy Belgii, a nie tak jak w Pakistanie i Rosji.

      • Maciej Sola pisze:

        Może w takim wypadku nikt nie płaciłby mandatów, ale ktoś i tak za te radary musiałby płacić, a dokładniej to każdy obywatel w formie podatków. OK. Nikt nie narzekałby na mandaty, ale na podatki już tak.
        Na początku tego roku zdałem na prawko, za drugim razem. Moi znajomi też są w takim okresie życia, że robi się te prawo jazdy. Jeździłem ze znakomitą większością z nich i muszę przyznać, że czuję się bardziej komfortowo z nimi, niedoświadczonymi, źle nauczonymi i nie wiadomo dlaczego przepuszczonymi przez egzamin, niż z niejednym doświadczonym kierowcą. Zatem argumenty przeciwko nauczaniu są dla mnie mocno przesadzone.

        • odyseja1948 pisze:

          Kierowca kierowcy nierówny. Prawo jazdy nie zmieni człowieka. jeden ma predyspozycje do prowadzenia auta, widzi wszystko, rejestruje szybkość innych, zauważa zagrożenia, a inny jedzie jak ślepy i głuchy. I tak przez cale życie.

  3. luznezapiski pisze:

    To rozróżnienie, o którym Pan pisze jest istotne i oczywiście ma Pan rację. Natomiast będę się upierał, że są sytuacje i miejsca w których złamanie przepisów na drodze nie niesie ze sobą zagrożenia.
    Najprostszy przykład to ograniczenie prędkości w pobliżu szkoły w przypadku kiedy przejeżdżamy tamtędy o godzinie 2 w nocy. Tak zostałem kiedyś zatrzymany przez policjantów z radarem i rzeczywiście przekroczyłem prędkość. Naiwnie rozpocząłem z nimi dyskusję na temat zasadności zatrzymywania kierowców w tym miejscu o tej porze – dyskusja trwała 30 minut i żadne dziecko się nie pojawiło. Skończyło się dla mnie mało wesoło.

    Nie kwestionuję, że złamałem przepisy. Kwestionuję celowość opisanego działania policji. W moim odczuciu takie zachowanie ma niewiele wspólnego z chęcią zapewnienia bezpieczeństwa na drodze a bardzo, bardzo wiele wspólnego z chęcią wypisania mandatu.

    Tak działa ten system. Policja jest rozliczana z mandatów, zrobionych notatek itd. – to jest dowód, że pracuje. Konkretny dowód na pracę konkretnych policjantów. Obniżenie liczby wypadków ? Gdyby się udało to nie wiadomo komu przypisać zasługę. W zasadzie dla policji może to stanowić problem – skoro jest mało wypadków to może nie trzeba tylu policjantów?

    • odyseja1948 pisze:

      Właśnie się w tym punkcie zgadzamy, wszystkie przepisy, nie tylko drogowe, powinny być rozsądne, ale to zupełnie inny temat. Ale kiedy obowiązują, trzeba egzekwować ich wykonanie, inaczej wysyła się bardzo zły sygnał bezkarności.

  4. ola pisze:

    Chodzi o pieniadze…… wszystkie te texty o ochronie zdrowia, zycia itp to bajka dla nas/mas. Jezeli chodzii o bezpeczenstwo, to poprosze o zwiekszenie liczby karnych pkt.
    Obecnie ludzie majacy ” kase ” placa i dalej szaleja. A tak za przekroczenie predkosci delikwent dostaje pare pkt, a jak wiadomo prowadzi to z czasem do utraty prawa jazdy…. i to jest prawdziwa kara dla kierowcy.
    Ale to tylko takie moje przemyslenia i raczej nie maja szans na realizacje.

    Inna sprawa to polskie drogi…. tam gdzie staja sie w miare dobre nagle zmniejsza sie ilosc wypadkow.
    Dziwne prawda ? Czyli najpierw porzadne drogi , a pozniej ewent. radary.
    Tak jak to jest w tych jak to Pan nazwal ” krajach cywilizowanych ”

    Troche Pan manipuluje,piszac jednym tchem o radarach i pijanych kierowcach, nawet dodatkowe ich tysiace nie zmniejsza ich ilosci. A moglaby zmniejszyc wieksza ilosc kontroli… ale to jest klopotliwe, poniewaz mamy coraz mniej policjantow , prostrze i bardziej zyskowne !!!
    Chociaz jest chyba w Polsce przepis, ktory pozwalal zabrac pijanemu kierowcy samochod ktory prowadzil… czy ktos kiedy slyszal o takim przypadku ?

    P.S. Co do ” redaktora ” Lisa, to mam na jego temat i na temat jego ” dziennikarstwa ” swoje zdanie…. zachowam je jednak dla siebie, bo nie chce wszczynac tu klotni.

    • odyseja1948 pisze:

      Kary pieniężne za przekroczenie szybkości, nawet nieznaczne, są w „cywilizowanych” krajach drakońskie w porównaniu do Polski i odnoszą piorunujący skutek, bo natychmiastowy. Po wprowadzeniu mandatów liczonych w tysiącach euro, we Francji, najeżonej różnymi radarami, liczba ofiar i rannych spadła drastycznie. Nigdzie oprócz Polski nikt nigdy nie posądzał władz o chęć ściągania pieniędzy, nawet jeśli był przeciwny. Polska jest mistrzem świata (a raczej Polacy) teorii spiskowych. Nie można nic powiedziec, napisać a juz nie daj Boże uchwalić, żeby nie zaczęły się podejrzenia.

      Nie ma żadnego potwierdzenia tezy, że przebudowana droga zwiększa bezpieczeństwo – gdyż automatycznie zwiększa się szybkość, a ludzie giną od szybkości. Do 50 km/h uderzony pieszy ma szansę, powyżej ginie. Łatwiej stracić życie w wypadku na drodze szybkiego ruchu, niż na uliczce osiedlowej – to chyba jasne? Żeby chronić życie i zdrowie dzieci, „kładzie” się betonowych policjantów przed szkołami – to jest świadome pogorszenie standardu drogi, prawda? I staje się bezpieczna. A kretyn jadący 60km/h za znakiem 40km/h zapłaci za rozbitą miskę olejowa, więcej niż mandat..
      Marni, niedouczeni, półślepi polscy kierowcy na drogach szybkiego ruchu to zagrożenie życia, bo będą jechać 180km/h, jeśli nie obawiają się kontroli szybkości. Dlatego bezpieczeństwo nie zwiększa się ze standardem drogi, czasem przeciwnie. Wyjątkiem mogą być autostrady, ale chyba nie o tym mowa. Dróg jest w Polsce kilkadziesiąt tysięcy kilometrów.

      Nic nie manipuluję, bo pijani kierowcy nie mają być łapani w fotoradarach, tylko przez policję. Dlatego te czynności, które można zautomatyzować, nalezy oddać automatom – a policja ma łapać pijaków, być widoczna, stanowić element prewencji. Na skrzyżowaniach powinny pracować kamery rejestrujące idiotów jadących przez czerwone światła itd. itd
      Aż może kiedyś wszyscy się nauczą.

      P.S. Jakość dróg w najbogatszym kraju Europy, Norwegii, jest fatalna, a wypadków połowa w porównaniu z Polską. Dróg lokalnych się w zimie praktycznie prawie nie odśnieża, jeździ się po ubitym śniegu. Wiosną są pełne dziur. Tematu jakości dróg nie ma wcale, bo nikt nie chce wyrzucać pieniędzy po to, żeby można było szybciej jechać. Wystarczy wcześniej wyjechać, ale tego Polak nie zrobi 😉

  5. luznezapiski pisze:

    @Maciej Sola
    Chyba to oznacza, że poziom nauczania rzeczywiście się podniósł. Ja zrobiłem prawo jazdy dwie dekady temu i prawdę mówiąc teraz nie chciałbym jeździć z sobą z tamtego okresu 😦 Bywało naprawdę niebezpiecznie. Proszę jednak uwierzcie, że wyciągnąłem wnioski. Naprawdę teraz jestem wzorowym kierowcą.

  6. wujanowski pisze:

    Szanowny Autor Bloga nie widzi sprzeczności między gromkimi pouczeniami o konieczności przestrzegania prawa i przechwałkami, jak to nauczył się jeździć na aucie rodziców (odwoził dziewczynę chyba nie po tym samym ranczu rodziców, tylko raczej po drogach publicznych, BEZ PRAWA JAZDY)? Autor przystraja się w cywilizowane „szaty”, bo spędził parę lat na zachodzie. Czyżby tam ludzie masowo uczyli się jazdy w samochodach rodziców, nie mając prawa jazdy?
    W ogóle to poczucie wyższości nad polakami co nie terminowali na zachodzie jest beznadziejne. Jeżeli już szufladkować pod względem poziomu cywilizacyjnego, to proszę bardzo.Na szczycie człowiek zachodu, pod nim Polak „zwyczajny”, jeszcze niżej Polak po pobycie za granicą i powrocie do Polski. Jak już chcesz pozostałych pouczać (pewnie mało kto poza Toba widział kiedykolwiek Zachód), to pouczaj argumentami zamiast zakładać fałszywą czapkę bywalca cywilizowanego świata.

    • odyseja1948 pisze:

      Bardzo dziękuje za pouczenie 😉
      Nie zauważył Pan, że miałem wtedy 16 lat, a nie 64. Można rozróżnić niezbyt fortunne zachowanie nastolatka od opinii dorosłego. Oczywiście nie pochwalam „podwędzania” samochodu rodzicom.
      Tak, w wielu krajach świata niepełnoletni (i nie tylko) mogą prowadzić auto w ramach nauki pod kontrolą dorosłego, jeszcze przed otrzymaniem prawa jazdy. Szkoda, że zechciał Pan pisać tylko o mnie, bardziej interesujące byłyby dla czytelników Pana opinie na temat wpisu na blogu, nie autora.
      Ostatnie Pana uwagi pominę, bo nie chcę Pana „szufladkować”, tak jak Pan „zaszufladkował” mnie.

      P.S. nie spędziłem „paru lat” na Zachodzie, tylko 25.
      Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.